Od kilku miesięcy rośnie popularność rozwiązań umownie nazywanych „asystentami kierowcy”: aplikacji do telefonów jak i oddzielnych urządzeń, które mają ułatwić kierowcom wymianę informacji o utrudnieniach na drogach. O jakie utrudnienia chodzi łatwo się domyśleć. Wszelkiego rodzaju ostrzegacze służą przede wszystkim do wymiany informacji o kontrolach prędkości, fotoradarach i innych pułapkach na kierowców. Mają uchronić użytkownika przed mandatami.
Zamiast CB?
Czy aplikacje w telefonach a także oddzielne urządzenia jak Coyote czy Yanosik GT to dobra alternatywa dla tradycyjnej łączności CB? Jeśli chcesz uniknąć hałasu w samochodzie a także słuchania niecenzuralnego języka: z CB możesz zrezygnować. I skorzystać z nowocześniejszej technologii łączności: poprzez sieć komórkową. By przekonać się na ile nowe rozwiązania są przydatne w podróży wybraliśmy dwa urządzenia (Coyote, Yanosik GT) oraz trzy programy do telefonów komórkowych (AutoRadar, NaviExpert oraz SpeedAlarm). Podobnych aplikacji jak testowane jest oczywiście więcej (np. IzzyDrive, MapaMap z funkcją społecznościową, Waze). I stale przybywa. Podczas testu jak i po jego zakończeniu pojawiły się kolejne rozwiązania takie jak RadarStop czy Rysiek.
Podróż przez Polskę w stronę Bieszczad
Z testowanym sprzętem i programami wybraliśmy się w długą podróż. Podczas majówki jak i tuż przed nią przejechaliśmy niemal 900 km. Poruszaliśmy się po drogach różnych kategorii: krajowych, wojewódzkich, powiatowych i gminnych. Podróż podzieliliśmy na trzy etapy. Przed majówką pokonaliśmy 200 km drogę z Siedlec w stronę Ostrowca Świętokrzyskiego. W pierwszy dzień majówki przejechaliśmy niemal 300 kilometrów z Ostrowca w stronę Ustrzyk Dolnych. W ostatni dzień majówki ruszyliśmy zaś z Bieszczad przez Kraśnik i Lublin w stronę Siedlec (ponad 400 km).
Wszystkie sumiennie ostrzegają o radarach stacjonarnych, więc w roli ostrzegacza o fotoradarach sprawdzają się bardzo dobrze. Trudno bowiem przeoczyć alarm: kierowca ma wystarczająco dużo czasu by w razie potrzeby dostosować prędkość. Niemniej co dziwi, wszystkim prócz NaviExperta zdarzały się wpadki z błędnymi lokalizacjami masztów. Czyżby szwankowała aktualizacja bazy danych?
Ostrzeganie przed Policją? Słabo!
Znacznie gorzej było z ostrzeganiem przed policyjnymi kontrolami prędkości. Skuteczność ostrzegania przed popularnymi „suszarkami” jest co najwyżej przeciętna. Choć Yanosik wypadł najlepiej to jednak przeoczenie 6 kontroli na dystansie 900 km nie jest świetnym wynikiem. Rywale przeoczyli jeszcze więcej. Widać zależność ostrzegania od użytkowników. Tak jak w CB wystarczy, że nikt wcześniej nie poruszał się daną drogą, by użytkownik nie miał pewności, czy na drodze spotka utrudnienia. I wówczas nawet największa społeczność (niezależnie czy jest to radio CB czy aplikacja) na niewiele się zda jeśli dany region lub drogi są rzadziej uczęszczane. A tak było w Bieszczadach, gdzie przydatność aplikacji i urządzeń była po prostu marna.
W trakcie podróży nie raz słyszeliśmy ostrzeżenia o miejscach częstych kontroli radarowych. To sprytne rozwiązanie. Jeśli nie sposób uzyskać informacje o bieżących utrudnieniach przydadzą się ostrzeżenia o najpopularniejszych miejscach kontroli (NaviExpert, SpeedAlarm). Ani razu jednak nie potwierdziły się. Nie traktowaliśmy ich jednak jako błędy a jedynie dodatkowe źródło informacji o tym, na co można się natknąć podczas podróży.
AutoRadar
Bezpłatna aplikacja twórców AutoMapy wyróżnia dość oryginalny wygląd z charakterystycznym systemem wskazywania lokalizacji utrudnień: masz szansę sprawdzić po której stronie drogi znajduje się utrudnienie. Program nie obciąża też mocno telefonu: zużycie energii nie jest duże a nagrzewanie telefonu jest do zaakceptowania. W trasie AutoRadar przydał się głównie do ostrzegania przed fotoradarami stacjonarnymi. Niemniej jako jedyny: przeoczył jeden maszt, o którym skrupulatnie informowali rywale. Nie informował również o 9 kontrolach policyjnych i błędnie wskazał lokalizacje fotoradarów w 6 miejscach wzdłuż całej 900 km trasy. Choć to bezpłatny program, to można jednak wymagać więcej.
Coyote
Alarmy wszczynane przez Coyote trudno przegapić. Przy domyślnych ustawieniach alarmy są bardzo głośne. Coyote sumiennie ostrzega o fotoradarach stacjonarnych. Niemniej dziwi, że w przypadku płatnego systemu Coyote aż 6 razy na dystansie 900 km błędnie wskazał lokalizacje fotoradarów. Przeoczył również 9 kontroli policyjnych. Cenną zaletą jest system informacji o użytkownikach w pobliżu a także o czasie jaki upłynął od zgłoszenia utrudnienia. A jednocześnie słabość: jedynie w okolicach Lublina informował o użytkownikach w pobliżu. Zwykle w pobliżu nie było żadnego skauta, więc wówczas można było liczyć przede wszystkim na ostrzeganie o fotoradarach stacjonarnych. Jak na płatne kosztowne rozwiązanie: można wymagać zdecydowanie więcej.
NaviExpert
Funkcja CB sprawdza się dobrze. Podobnie jak ostrzeganie przed fotoradarami stacjonarnymi: jako jedyny w teście nie miał żadnych błędnych lokalizacji radarów stacjonarnych. NaviExpert jest jedyny prócz Yanosika (w teście), który często ostrzega przed policyjnymi kontrolami prędkości. Program dość regularnie alarmuje o miejscach możliwych kontroli radarowych a także o wypadkach. W trakcie podróży nie potwierdziliśmy jednak żadnego wypadku ani możliwej kontroli. Pod względem zgłoszeń i różnych nie zawsze potwierdzonych ostrzeżeń: najpoważniejszy rywal Yanosika. Niemniej 8 przeoczonych kontroli policyjnych to dużo. Trzeba również przywyknąć, że przy domyślnych ustawieniach aplikacji NaviExpert odzywa się bardzo często.
Yanosik
Zwycięzca testu. Wciąż ma sporą przewagę nad konkurencją, i staje się ciekawą alternatywą dla łączności CB. Yanosik generuje sporo ostrzeżeń. Zwykle trafnych. Trudno jednak było np. zweryfikować alarmy o nieoznakowanych radiowozach (ani razu nie trafiliśmy na patrol).
Yanosik zwykle dość skutecznie ostrzega o kontrolach radarowych. Z wyjątkami: w Bieszczadach. W sumie na całej trasie Yanosik przeoczył 6 kontroli policyjnych. Zaskakuje również, że zawiera błędne lokalizacje fotoradarów. I podobnie jak większość aplikacji i rozwiązań nie informuje po której stronie drogi znajduje się fotoradar czy patrol z radarem. Trzeba również przywyknąć do alarmów o radarach w okolicy nawet, jeśli nie znajdują się na naszej trasie.
SpeedAlarm
Podczas całej podróży: najmniej popełnionych błędów! Ale też dość rzadko odzywał się w czasie podróży. Podobnie jak NaviExpert ostrzega o miejscach częstych kontroli prędkości. SpeedAlarm nie obciąża tak telefonu jak aplikacja Yanosika: smartfon wolniej się nagrzewa a zużycie energii jest mniejsze. SpeedAlarm podobnie jak wszystkie testowane rozwiązania jest ściśle uzależniony od społeczności na drogach. Stąd przeoczył aż 9 kontroli policyjnych. Dziwi, że błędnie wskazał 2 lokalizacje fotoradarów. Uwaga: przez 2 godziny dziennie dostęp do aplikacji jest bezpłatny. W przypadku dłuższych podróży trzeba wykupić abonament. Jak na płatną aplikację: można wymagać więcej.
Podsumowanie testu
Żadne z testowanych rozwiązań nie jest idealne. Podobnie jak w przypadku łączności CB skuteczność ostrzegania jest ściśle uzależniona od społeczności. Im więcej aktywnych użytkowników oraz dobry system weryfikacji zgłoszeń tym lepiej. Jak dotąd Yanosik wciąż jest najlepszą propozycją (szczególnie jako bezpłatna aplikacja do telefonu). Niemniej konkurencja nie jest dużo gorsza od zwycięzcy testu. Każde z nich można potraktować jako dodatkowe źródło informacji o utrudnieniach. Ale na pewno nie antidotum na wszystkie kontrole radarowe w Polsce.